Rowerem dookoła Beskidu Śląskiego
Rowerem dookoła Beskidu Śląskiego. Jedno z najcięższych wyzwań z jakim możemy się zmierzyć w Beskidzie Śląskim o podłożu turystycznym . W tej wyprawie mamy kilka ciężkich elementów z którymi musimy sobie poradzić. Przede wszystkim pierwszy z nich to dystans. Około 100km można by pomyśleć że to niewiele bo to normalna średnią jaką większość ludzi porusza się rowerem , czyli około 20km/h to stówkę zamkniemy w pięciu godzinach więc raczej nic specjalnego. Niestety, w górach nie ma tak łatwo ponieważ średnia prędkość z jaką się poruszamy to nie 20km/h a około 10km/h co zwiększa nasz czas przejazdu co najmniej o 100% czyli dziesięciu godzin wraz z przerwami daje okolice 15 godzin. Drugi element z którym musimy się zmierzyć to przewyższenie w okolicach 3500m. Trzeci o którym już wspominałem to czas.Chodzi i to aby przejechać trasę w jeden dzień.
Przygotowanie
Warto wspomnieć też że szczególnie w drugiej części trasy zmierzymy się z samym sobą. Głównie obciążeniem psycho-fizycznymi, więc warto by się przygotować i przetestować organizm na krótszym dystansie. W moim przypadku najczęściej niechcianymi objawami przy długich męczących trasa są bóle w stawach kolanowych, biodrowych, skurcze mięśni nóg, bóle przeciążeniowe w lędźwiowym odcinku kręgosłupa, czasami dochodzą mnie słuchy od znajomych też o drętwiejących nadgarstkach oraz bólach kręgosłupa w odcinku szyjnym. Jeżeli objawy takie pojawią się na krótkich dystansach to raczej nie polecałbym wybierać się na pętle dookoła Beskidu Śląskiego. Głównie moim sposobem na wyżej wymienione dolegliwości jest ograniczenie kawy oraz oczywiście suplementacja magnezem. Warto też wspomnieć że pogoda może mieć decydujący wpływ na powodzenie naszej wyprawy, wakacyjne słońce może nas po prostu usmażyć. Moim zdaniem najlepszą porą na pętlę dookoła Beskidy Śląskiego jest nie za ciepły wrzesień.
Wielka Czantoria
Wielka Czantoria to pierwszy etap trasy Rowerem dookoła Beskidu Śląskiego . Początek zaczynamy od rozgrzania kolan. Ruszamy z centrum Ustronia . Po około trzydziestu minutach docieramy do ostrego podjazdu na żółtym szlaku i kierujemy się na Małą Czantorię. Po kolejnych czterdziestu minutach podjazdu docieramy na pierwszą górkę oraz punkt widokowy na Małej Czantorii, gdzie po kilkudziesięciu metrach od szczytu proponuję odpocząć na polanie z widokiem na pasmo Skrzycznego. Lekki zjazd przez Poniwiec , i kolejny podjazd przeplatany pchaniem na Wielką Czantorię. Ty m sposobem dojeżdżamy do pierwszej większej górki na naszej trasie. Wielka Czantoria 995 m n.p.m. Za sobą wraz z krótkim odpoczynkiem mamy już jakieś dwie i pół godziny drogi oraz dystans koło 5km.

Soszów Wielki
Najprostszą drogą z Wielkiej Czantorii na Soszów jest czerwony szlak. Początek w miarę łagodnie ale im dalej tym bardziej stromo, dużo luźnych kamieni i sprowadzenie roweru. Dalej podjazd w okolice pierwszego schroniska na naszej trasie jest przyjemny. Natomiast od Schroniska na Soszowie do szczytu góry jest rzeźnia.To jeden z najcięższych odcinków na naszej trasie. Pocieszeniem jest to że jest on bardzo krótki. Warto oczywiście skupić się mądrym rozkładaniu sił i raczej nie starać się udowodnić że wszędzie można wjechać. Na szczyt Wielkiego Soszowa dojeżdżamy w okolicach trzeciej godziny i jest to przejechany piętnasty kilometr. Z Soszowa mamy lekkie wypłaszczenie oraz zjazd przez Górę Cieślar na której mamy kolejny punkt widokowy, odhaczony na mojej liście najpiękniejszych miejsc w Beskidzie Śląskim gdzie warto załapać tlen na najwyższym poziomie. Dalej zjazd na przełęcz pod Małym Stożkiem i wspinaczka.

Wielki Stożek
Cały czas ciśniemy czerwonym szlakiem od przełęczy na Stożek jazda jest przeplatana pchaniem roweru. Lekkie zmęczenie zaczyna wchodzi w nogi ale nie ma co się dziwić. Zrobiliśmy 20km w trzy godziny z sumą 1000m przewyższeń. Następne dziesięć kilometrów to w większości zjazd w dół oraz trzy możliwości obrania dalszej trasy . Z szczytu Kiczory 990m n.p.m. możemy zjechać czerwonym szlakiem i cały czas kierować się na Schronisko na Przysłopie . Druga opcja z czerwonego szlaku zjechać do Przełęczy Szarcula asfaltem w dół i wjechać na czarny szlak a tam dalej na Schronisko na Przysłopie . Trzecia opcja to na Kiczory zjechać zielonym szlakiem do Istebnej tam żółtym szlakiem kierować się na Ochodzitą to kolejne miejsce z najpiękniejszych miejsc w Beskidzie Śląskim a stamtąd niebieskim szlakiem przez Tyniok i Gańczorkę docelowo na Schronisko na Przysłopie.

Barania Góra
Na naszej trasie rowerem dookoła Beskidu Śląskiego schronisko na Przysłopie to miejsce w który warto porządnie odpocząć i nabrać sił. Dalsza drogo to coraz bardziej trudniejszy teren. Od schroniska na szczyt Baraniej Góry mamy większość pchania. Po 42 kilometrach i 2000m przewyższania docieramy do z drugiego najwyższego punktu w Beskidzie Śląskim. Barania góra 1220m n.p.m. Za sobą mamy już jakieś 6,5 godziny kręcenie. W dalszą drogę lecimy zielonym szlakiem na kolejne zjazdy i podjazdy przeplatanie pchaniem , Magurka Wiślańska , Gowlast , Zielony Kopiec oraz kolejne miejsce na liście najpiękniejszych miejsc w Beskidzie Śląskim , Malinowska Skała z której lecimy jedziemy na najwyższy szczyt na trasie rowerem dookoła Beskidu Śląskiego.

Skrzyczne
Chociaż jest to najwyższy szczyt w Beskidzie Śląskim 1257m n.p.m. wjazd na niego wcale nie jest najtrudniejszy, a śmiało mógłbym pokusić się o stwierdzenie że jest to jeden z lżejszych odcinków na trasie. Ale nie ma się co łudzić że jest łatwo ponieważ jest to już okolica 55 kilometra i 8-9 godzina kręcenia. Na szczycie mamy kolejne schronisko i miejsce do nabrania sił na dalszą trasę. Ze Skrzycznego zjeżdżamy zielonym szlakiem do Szczyrku skąd ponownie wspinamy się w górę tym razem na Klimczok. Warto wspomnieć że mimo tego że odcinek Barania – Skrzyczne nie jest najłatwiejszy to widoki którymi nas raczy dodają punkty do mocy.

Kilmczok
Ostatni wysoki szczyt z którym musimy się zmierzyć na trasie rowerem dookoła Beskidu Śląskiego. Teoretycznie z Klimczoka mamy już tylko z górki. Teoretycznie bo tak to wygląda na mapie w praktyce zmęczenie jest już bezsprzecznie bardzo duże bo za nami jest jedenaście godzin ciężkiej jazdy. Każdy nawet najmniejszy podjazd może okazać się masakrą. Ale zanim zaczniemy się wspinać na Klimczok musimy zjechać do Szczyrku i z powrotem nadrobić przewyższenie. Na Klimczok wjeżdżamy niebieskim dosyć ciężkim szlakiem , oczywiście przeplatanym pchaniem . Kolejne miejsce z gdzie watro zregenerować się przy kawie w schronisku. Zjazd z Kilmoczoka zaczynamy żółtym szlakiem przez Trzy Kopce , Stołów oraz schronisko na Błatniej. Jest to ostatnie schronisko na naszej trasie. Po raz kolejny i ostatni możemy usiąść , coś zjeść , zebrać resztkę sił i lecieć dalej. W nogach mamy już 70km i jakieś 3400m przewyższenia.

Błatnia
Z Błatniej zjeżdżamy w miarę przyjemnie w dół , w miarę bo zmęczenie jest już dosyć odczuwalne i trzeba mocno się skoncentrować na obraniu odpowiedniej grogi. Lecimy czerwonym szlakiem przez Wielką Cisową , Mały Cisowy , Czupel i Łazek. Na tym ostatnim skręcamy w lewo zielonym szlakiem. Tam też musimy jeszcze pomęczyć się z ostatnim podjazdem na Zebrzydke z której zjeżdżamy do Brenny a dokładnie Górek wielkich z których dokręcamy już po w miarę płaskim terenie do Ustronia i końca naszej trasy rowerem dookoła Beskidu Śląskiego.

Podsumowanie trasy rowerem dookoła Beskidu Śląskiego:
Zacznijmy od przypomnienia że patrzymy okiem turysty rowerowego, a nie sportowca. W drugim przypadku była by to jedna z wielu treningowych tras. Z punktu widzenia tego pierwszego można powiedzieć że do połowy jest przyjemnie. W drugiem połowie robi się ciężko za względu na przeciążenia związane ze zmęczeniem. Widokowo lepszej trasy zaplanować w Beskidzie Śląskiem się nie da. W taj trasie przejeżdżamy przez większą cześć najpiękniejszych miejsc. Jak to w Beskidzie Śląskim na szlakach sporo luźnych kamieni. Kilka ciężkich odcinków gdzie w dół można sobie poradzić i zjechać to w górę raczej mamy wpychanie. Świetna trasa dla lubiących mocno się zmęczyć.