Wigilijna Opowieść z Równicy o pękniętym zacisku
Wigilijna opowieść z Równicy. Od dłuższego czasu pogoda nie sprzyja do kręcenia po górskich szlakach. Na szczęście jest kilka takich miejsc w których ten biały syf nie utrudnia aż tak skutecznie. Jedną z takich miejscówek jest Równica, a przynajmniej podjazd do górnego parkingu. Z centrum Ustronia po około 35min kręcenia jestem pod Równicą. Nie wiem dlaczego właśnie dziś wpadłem na genialny pomysł aby wjechać na sam szczyt. Mało kiedy to robię, bo nie ma tam nic co by przyciągało moją uwagę. No ale stało się. Wpakowałem się za chatą zbójnicką na szlak.

Masakra wigilijnej opowieść z Równicy
O ile jakoś bardzo wpychanie mi nie przeszkadza, to dzisiejsze katorgi w mokrym zapadającym śniegu przez 20min zrobiły robotę. Na szczycie czułem się jak bym tam wepchał tira. Zjazd do dworu skibówki to też jakaś parodia, do dolnych parkingów już względnie, im niżej tym lepiej. Niestety na dole zauważyłem, że pękł mi zacisk tylnego hamulca. Zresztą jakoś mnie to za bardzo nie dziwi, bo lista strat z ostatnich tras całkiem ciekawa. Łysa – zgubiona rękawiczka, Barania – wciągnięta przerzutka,Równica – pęknięty łańcuch, Błatnia – zgubione okulary, Równica – pęknięty zacisk.