eBike w górach

eBike w górach

eBike w górach

eBike w górach czyli o tym jaka jest różnica jazdy między rowerem elektrycznym a zwykłym analogiem. Wszytko to z perspektywy osoby, która po górach jeździ dosyć sporo, bo co najmniej raz w tygodniu. Moim standardowym środkiem przemieszczania po górach jest sztywniak, na którym oczywiście czuję się bardzo dobrze. Kilka lat temu aby zaspokoić ciekawość wypożyczyłem rower elektryczny, zrobiłem małą pętlę. Najbardziej co utkwiło mi w pamięci, to to że jazda elektrykiem, niewiele ma wspólnego z jazdą na klasycznym rowerze. Tamte wspomnienia to już historia i nie wiadomo ile w niej prawdy.

 

 

Nie ma co ukrywać, że ebike to temat mocno wzbudzający emocje wśród rowerzystów, który dzieli środowisko z podtekstem na lepszych i gorszych. O argumentach za czy przeciw pewnie każdy słyszał niejednokrotnie. Do mnie większość z nich nie trafia. Wsadzam je do tej samej szuflady co opinie rowerowe”. W zamian postanowiłem zrobić mały test. W pierwszej jego części trasę przejechałem moim starym sztywniakiem w drugiej oczywiście rowerem elektrycznym.

2018r pierwsza moja trasa eBike w górach
2018r pierwsza moja trasa na eBike w górach

10 godzin tyrania po górach sztywniakiem

Ruszam z Ustronia o 9.15 pogoda sprzyja, nie ma zbyt ciepło. Niebo lekko zachmurzone, wczoraj trochę popadało. Wspominam o pogodzie, ponieważ jest ona kluczowym punktem w tym teście. Organizm całkiem inaczej działa przy zachmurzonym niebie i 20°C a inaczej w pełnym słońcu i 35°C. 10:15 jestem na Małej Czantorii, pierwsze poty za mną, chwila odpoczynku i ruszam na Wielką Czantorię. Zjazd na przełęcz Beskidek i kolejny mocny podjazd na Wielki Soszów. 12:30 dojeżdżam na górę Cieśla, zmęczenie nie czuję, ładuję w siebie kilka żelków i atakuję kolejny mocny podjazd. Tym razem na Wielki Stożek, z którego mam dosyć długi odcinek do zjazdu, aż do Kubalonki. Tu też musiałem podjąć decyzję, czy jadę bezpośrednio na Baranią Górę czy jeszcze zahaczę o Ochodzitą. Padło na dodatkowe kilometry, zjechałem do Koniakowa aby zrobić kolejny mocy podjazd pod Ochodzitą.

 


W tym momencie przyszedł pierwszy kryzys dotyczący zmęczenia. 6 godzin w trasie, robię dłuższą przerwę, jem obiad, zapijam piwem i lecę. Po takiej przerwie najgorsze co może być, to kolejny podjazd, który oczywiście robię zaraz po wejściu na rower. Kilkadziesiąt metrów ostrego podjazdu i dotarłem na szczyt Ochodzitej. Kolejna w planach jest Barania Góra, w między czasie wjeżdżam na Koczy Zamek i robię kolejny dosyć mocny podjazd na Tyniok, z którego niebieskim szlakiem jadę na Gańczorkę. Niestety zmęczenie, które dopadło mnie przed Ochodzitą nie odpuściło. Przy odbiciu żółtego szlaku na źródła Olzy postanawiam wracać.

Za sobą mam 7:30 godzin trasy w tym 45km, czuję zmęczenie i brak chęci aby jechać na kolejny szczyt którym miała być Barania Góra. O ile jeszcze problemem nie było by wjechanie na nią, to bez wątpienia zjazd jest dosyć wymagający. Do źródeł Olzy nie dotarłem, w którymś miejscu przegapiłem odbicie. Zjechałem za to sporo niżej niż planowałem w rezultacie musiałem jeszcze dobrze przekręcić na na Stecówkę z której praktycznie do Ustronia pozostało z górki. Łącznie zrobiłem 74km, 2k up w 1o godzin. Czas jazdy bez przerw strava oszacowała na 7.30.

podsumowanie trasy rowerem po górach

 

Krótkie podsumowanie trasy rowerem po górach

Żeby robić długie dystanse po górach rowerem, trzeba mieć przede wszystkim zdrowie, którego u mnie brakuje. Koło dziewiątej godziny odezwał się staw kolanowy a kłucie w kolanie to ostatni sygnał przed urazem i kilku tygodniowym wracaniem do zdrowia. Drugorzędna u mnie jest kondycja czyli siła i płuca. Górska turystyka rowerowa ma to do siebie, że nikt mnie nie goni, kiedy chcę robię pauzę, kiedy chcę dopycham. Gdyby nie kolana i biodra mógłbym tak godzinami przeciągać ubywające kilometry. Ale też trzeba zachować trochę rozsądku i przewidywać kilka kilometrów do przodu. W czasie długotrwałego wysiłku spada koncentracja, która bez wątpienia jest bardzo ważna przy zjeżdżaniu, na tej trasie nie zauważyłem jest braku, ale wcześniej się zdarzało. Jak dla mnie powyżej siódmej godziny jazdy robi się coraz mniej przyjemniej, rozpoczyna się ciężka orka.

Gdyby nie ograniczało mnie zdrowie, robiłbym to, bo to lubię, właśnie te oranie. I wydaje mi się, że każdy kto jeździ po górach rowerem napędzanym własnymi siłami, też je lubi. Na koniec warto też wspomnieć, że sportowy tryb życia prowadzę do godziny 16.00, od 10 lat jestem na diecie i ważę +-110kg.

Mała Czantoria - Pierwsza góra na testowej trasie
Mała Czantoria – Pierwsza góra na testowej trasie

Rowerem elektrycznym po górach

Biorę XL bateria 720wh z wypożyczalni rowerów Wisła. Startuję z tego samego miejsca co otatnio, w planie ta sama trasa, godzina i pogoda prawie, że identyczna. Pierwsze co zrobiło na mnie wrażenie to waga roweru, jak wrzucałem go na pakę samochodu, bez wątpienia poczułem, że jest go kilka kilogramów. Ruszam pod Małą Czantorię, sprawdzam tryby, rozgrzewam kolana. Na małej Melduje się o 10.00 piętnaście minut wcześniej niż zwykłym rowerem, czyli o 25% szybciej. Cały podjazd w siodle z 90% na najniższym trynie wspomagania. Bardzo krótka przerwa, i jadę na Wielką Czantorię, kolejny cały podjazd w siodle, ale tu już był moment włączenia pomarańczowego trybu oraz ciężki oddech. Za Poniwcem na ostrym podjeździe, zszedłem z spróbowałem jak się ten rower wpycha. I muszę stwierdzić, że nie jest to nic przyjemnego.

eBike w górach Mała Czantoria
eBike w górach Mała Czantoria

Soszów, Cieślar, Wielki Stożek

Z Wielkiej Czantorii na Soszów, nuda. Za schroniskiem na Soszowie kolejny ciężki podjazd. Pstryk dwójeczka, lekka zadyszka i lecimy dalej, na górę Cieślar. Delikatny zjazd i kolejny mocny podjazd. Tym razem wrzuciłem na pomarańczowy, znów na chwilę pojawił się ciężki oddech a Stożek miałem już za plecami. Dosyć długi zjazd drogą pożarową na Kubalonkę i decyzja o zmianie tasy.

Pod Trzema Kopcami Wiślańskimi. E-Bike w górach
Pod Trzema Kopcami Wiślańskimi. E-Bike w górach

Barania Skrzyczne Klimczok

Jednym z planów było jechanie na Ochodzitą w Istebnej a potem na Baranią Górę, ale w tym wariancie ominął bym jedno z najlepszy schronisk w Beskidzie Śląskim, a to już zrobiłem w pierwszej części tego testu. Zjechałem więc do Wisły i czarnym szlakiem ruszyłem na Przysłop. Przed podjazdem licznik pokazywał 53% baterii. Plan był na tym etapie jeszcze ambity, Barania Góra, Skrzyczne, Klimczok. W schronisku szybki posiłek, na mapie zobaczyłem ślad drogi która miała ominąć wpych na Baranią. Niestety szybko okazała się ona nieprzejezdna. Zawróciłem pożarówką, teraz w planie miałem jechać na Salnopol i Klimczok, oczywiście  po to aby unikną pchania na Baranią, i Zielony Kopiec. Niestety po kilku kilometrach odezwało się kolano, a te sygnały już mam przerobione w przeszłości. Więc kolejna zmiana planów.

Pauza w schronisku na Przysłopie. Elektrykiem po Beskidzie
Pauza w schronisku na Przysłopie. Elektrykiem po Beskidzie

Cieńków Trzy Kopce Wiślańskie

Dojechałem do Skrzyżowania drogi pożarowej Cieńków-Salmopol i nie zastanawiając się długo skręciłem na Cieńków. Za mną już 50km, baterii coraz mniej. Jeżeli po zjeździe z Cieńkowa kolano nie będzie pukać mocniej to podjadę na Trzy Kopce Wiślańskie, jak by w czasie podjazdu się odezwało to zawracam i mam praktycznie z górki do Ustronia. Trzy Kopce to dosyć ciężki, długi wiślański podjazd przed którym wskaźnik baterii pokazywał 15%. Kolano nie protestowało więc ruszyłem w górę. Niestety nie wiedziałem, że przy 5% baterii system odcina wspomaganie. Więc ku uciesze sporej widowi ostatni odcinek podjazdu na Trzy Kopce zrobiłem bez wspomagania. Może i dobrze bo na własnych nogach sprawdziłem co znaczą słowa ‘jak Ci za lekko to wyłącz prąd’. Z Trzech Kopców zawijam czarnym szlakiem i kończę trasę w Ustroniu. Dosyć zmęczony, po 8 jazdy 78km i 2300up.

Górska trasa rowerem elektrycznym w Beskidzie Śląskim
Górska trasa rowerem elektrycznym w Beskidzie Śląskim

Podsumowując trasę eBike w górach

Miejscami czułem spore zniesmaczenia, chyba dlatego, że strasznie nie lubię dojeżdżać długich płaskich odcinków asfaltem, a na tym rowerze, sporą część trasy właśnie się tak czułem. Dopiero na stromych podjazdach coś się działo. Owszem, można powiedzieć, wyłącz wspomaganie to poczujesz. Ale to w takim razie po co mi ten rower jak mam je wyłączać? Dodatkowo z wyłączonym wspomaganiem jest bez wątpienia za ciężko. Za to z drugiej strony najniższy tryb na 90% trasy, to zbyt duże wspomaganie.  Nie wspominam o trybie maksymalnego wspomagania, bo pewnie spora część poczuła by się urażona prawdą, a nie o to tu chodzi. Pewnie aplikacje pozwalają ustawić wspomaganie do wydajności kierowcy. Rower ten stworzony jest po to by zaspokajać jakieś potrzeby. Potrafię je sobie wyobrazić, potrafię też zrozumieć, że każdy ma je indywidualne,  jednak to nie są moje potrzeby i elektryk to nie moja bajka. I to by było tyle mojej przygody na elektryku.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zapisz się do newslettera | Polityka Prywatności